środa, 24 kwietnia 2013

Estee Lauder Revitalizing Supreme Eye Balm


Nie wiem dlaczego w ogóle kupiłam ten krem. Chyba zostałam znakomicie zmanipulowana przez panią w sklepie, która na jego temat stworzyła hymn pochwalny. Dopiero po czasie doszłam do wniosku, że zapewne procent od sprzedaży uruchomił w niej pokłady erudycji i kreatywności. Nabrałam się i mam za swoje. Zresztą muszę przyznać, że w perfumeriach dostaję małpiego rozumu, a logiczne myślenie zostaje przed drzwiami.
Przejdźmy do wychwalanego pod niebiosa, przez panią elokwentną, kremu.


Zamknięty jest, jak to u EL, w bardzo eleganckim, luksusowo wyglądającym słoiczku. Aby go wydobyć trzeba więc grzebać, ale dzięki temu zużywamy krem do samego końca. Mi to jakoś specjalnie nie przeszkadza, nie ukrywam jednak, że wolę dozowniki.
Produkt ma dość gęstą, kremową konsystencję, czyli taką jaką lubię. Zawiera w sobie mikroskopijne złote drobinki, które w zamierzeniu mają odbijać światło rozświetlając skórę pod oczami.
Nie mogę zapomnieć o zapachu, bo krem go posiada. Jest bardzo delikatny, świeży i przyjemny, powiedziałabym, ze neutralny.

Produkt przeznaczony jest do skóry dojrzałej i został oparty na, opatentowanej przez Estee Lauder, super technologii IntuiGen, wspomagającej naturalną zdolność skóry do aktywacji; oraz SIRT-1, która pobudza naturalną aktywację genu długowieczności. Oprócz tego kosmetyk zawiera silne przeciwutleniacze, substancje przeciwdziałające podrażnieniom, a także składniki stymulujące barierę ochronną.
Producent określa go mianem kremu wielozadaniowego, który odpowiada na wszelkie potrzeby skóry, redukując jednocześnie główne oznaki starzenia. Krem, z założenia, powinien wspaniale nawilżać, koić, przywracać skórze jędrność, elastyczność, napięcie i delikatnie wypełnić drobne linie wokół oczu, oraz opóźniać pojawienie się kolejnych. Co więcej, powinien też natychmiast odżywiać i rewitalizować. Jednym słowem, z opisu wynika, że jest to krem doskonały i wręcz stworzony dla mnie.
I tu zaczynają się kłopociki, bo po 4 miesiącach regularnego stosowania nie zauważyłam żadnej poprawy stanu mojej skóry pod oczami.
Na początku używałam go razem z serum ANR i było "możliwie", bez szału, ale dało się żyć.


Serum- miniaturka szybko się skończyło i zaczęła się męka. Bo ten krem jest niebywale wydajny, co w tym przypadku, zdecydowanie, plusem nie jest.

Produkt w ogóle nie nawilża, i nie ważne czy kładę cienką, czy grubą warstwę. W tajemniczy sposób wchłania się a raczej znika? wyparowuje? pozostawiając skórę totalnie suchą. Ja nie potrafię zrobić na niej makijażu- korektor wchodzi we wszystkie zmarszczki, nawet takie, o których istnieniu nie miałam pojęcia.
Nie będę tu wspominać o redukcji linii, rewitalizacji, ukojeniu i innych obietnicach, bo i nie ma o czym. Krem nie spełnia nawet podstawowej funkcji, czyli nawilżania, więc i reszta leży w sferze marzeń.
Nie wiem też dlaczego jest przeznaczony i na dzień i na noc. Drobinki w nim zawarte w zasadzie determinują go jako krem dzienny, bo po jakiego grzyba mam się rozświetlać na noc? No chyba, że jest to ten luksus, za który zapłaciłam. Jeśli tak to gratuluję. I marce i sobie. Dobra, wiem, czepiam się szczegółów, ale od kremu z górnej półki wymagam trochę więcej.
To jest moja bardzo subiektywna opinia, bo być może któraś z Was go stosowała i jest zadowolona. Także wcale nie musicie się nią kierować. To tylko drobna sugestia i lojalne ostrzeżenie- zanim sięgniecie po ten krem, przetestujcie próbkę.

Ściskam;)

10 komentarzy:

  1. Dobra porada...nie miałam nigdy pełnowymiarowego aż tak luksusowego kremu pod oczy...ale miałam okazję testować miniaturki (lancome, clinique, dior) i....kompletnie mnie nie zadowoliły..lancome podrażnił nawet - tak sobie myślę że chyba bym się zapłakała gdybym wyrzuciła tyle kasy w błoto....trzeba próbować bez dwóch zdań:) a Panie w sklepach mają chyba wyższy stopień erudycji hehe - też się nabieram ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tymi paniami tutaj to jest siedem światów, co jedna to mądrzejsza. a zebyś Ty widziała jak one podkład dobierają! o mamusiu- zawsze mam ochotę prać je po łapach;)kiedyś dawno temu miałam delikatną obsesję na punkcie drogich mazideł. na szczęście dorosłam;), ale przetestowałam większość dostepnych marek na rynku i niektóre niczym się nie róznią od tych z drogerii, np. wspomniany przez Ciebie Lancome;)

      Usuń
  2. Z tym kremem nie miał do czynienia, co jakiś czas lubię kupić krem EL DayWear pachnie obłędnie i moją skórę nawilża:) Buzia jest niesamowicie wygładzona, świetny pod makijaż. Krem warty swojej ceny, w lecie sprawdza się idealnie:)
    Szkoda że ten twój się nie sprawdził:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faktycznie pachnie obłędnie, ale w zasadzie nic poza tym;) dla mnie kosmetyki EL są troszkę przereklamowane;)

      Usuń
  3. My to jesteśmy jakimiś pokrewnymi duszami bo dostajemy małpiego rozumu po przekroczeniu wrót perfumerii. Ja jeszcze nic nie miałam z EL, ale raczej się nie zanosi. Co z nim zrobisz? Zużyjesz do końca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja przetestowałam w przeszłości sporo kosmetyków EL i powiem szczerze jedynie serum ANR do twarzy jest godne polecenia. z kolorówką natomiast uwielbiamy się. a ten krem no zuzyję bo co mam zrobić.

      Usuń
  4. Szkoda, że ten krem się nie sprawdził.

    OdpowiedzUsuń
  5. Achhh, nie lubię ja pielęgnacji Estee L. Na mnie ich kremy nie działają, nie robią NIC. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tez nie należę do wielbicielek pielęgnacji od EL;)

      Usuń