środa, 22 maja 2013

Wojna o boskie ciało;)

Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie, to jak wygląda moje ciało, jest ważne. Nie dążę do wyglądu modelek z okładek czasopism, mam raczej zdrowe podejście. Chcę żeby było jak najdłużej jędrne, delikatnie umięśnione, zwarte i dobrze mi służyło.
Nie mam już ochoty zastanawiać się godzinę na plaży, czy się rozebrać czy nie, a potem leżeć w wielkich galotach bez ruchu- bo przecież jak wstanę, to wszyscy będą na mnie krytycznie się gapić. Jasne, że ci ludzie tak naprawdę mają w głębokim poważaniu to jak wyglądam, ale wytłumacz to niezadowolonej z siebie kobiecie. Nie da się;) Przeszłam przez to i mam dość. Dziękuję bardzo. Chcę dobrze czuć się w swoim ciele, podobać się przede wszystkim sobie. Wiadomo wszystkiego nie zmienię, ale są rzeczy nad którymi z całą pewnością, przy odrobinie wysiłku, mogę skutecznie popracować. Nie mam ochoty tracić przyjemności życia na biadolenie i kompleksy. Wzięłam się więc, po prostu, do roboty. 

 
 W ogóle jest tak, że mam oponę. I cellulit. Nidy nie byłam na diecie odchudzającej, ale za to znam milion nieskutecznych w moim przypadku, sposobów na przytycie. Całe życie byłam chudziakiem, walczyłam o każdy kilogram. No i w końcu udało się- 3 do przodu. Sukces? Raczej słaby, bo one zamiast ładnie rozłożyć się na całym ciele, wybrały sobie brzuch i w postaci mało zachęcającej opony tam sobie osiadły. Do niej dołączył wzorcowy wręcz, cellulit. Nie za duży, ale widoczny. Przynajmniej dla mnie. I stało się tak pomimo tego, że sporo jeździłam rowerem i ćwiczyłam trzy razy w tygodniu.
Jednym słowem, jeszcze 7 tygodni temu wyglądałam tak, jakbym miała pęcherz pławny lub naturalne koło ratunkowe, z galaretą na pośladkach. No fuuu. Wiem też jak wyglądają kobiety w mojej rodzinie i doszłam do wniosku, że jeśli teraz nic z tym nie zrobię, to będę wyglądała jak one- łatwiej przeskoczyć niż obejść. Może drastyczne, ale prawdziwe.

Zaczęłam od jedzenia. Po raz kolejny przyjrzałam się dokładnie temu co jem. Znacznie ograniczyłam słodycze, które są niestety moim przekleństwem. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że mam uczulenie na czekoladę;), więc było prościej. Pożegnałam czipsiki, ciasteczka i batonki. Owszem czasem się skuszę ale już nie zjadam na deser 2 lodów.
Powitałam natomiast warzywa, owoce i wodę. Woda jest nowością w moim jadłospisie, bo szczerze jej nie znoszę, ale pijam ją z cytryną, świeżą miętą i da się żyć.


Jak już ustaliliśmy mój cellulit istnieje i pragnąc pozbyć się go jak najszybciej wspomagam się suplementem. Przejrzałam ofertę aptek i Detocell wydał mi się najrozsądniejszy. Oczywiście, że od łykania tabletek nikt skórki pomarańczowej nie zlikwidował, i nie jestem na tyle naiwna, aby w to wierzyć, ale pomagają mi one znacznie szybciej spalać tkankę tłuszczową, choć nie tylko. Rzućcie okiem na skład.

Nie podoba mi się jedynie olej palmowy, natomiast reszta wygląda obiecująco. Składniki są tak dobrane, aby skutecznie poprawiać metabolizm wewnątrzkomórkowy (olej z ogórecznika, wyciąg z morszczynu, rybi olej), wpływać na poprawę krążenia limfatycznego ( wyciąg z wąkrotki, wyciąg z morszczynu) jak i poprawiać strukturę skóry (olej rybi, wyciąg z nasion winogron, olej z ogórecznika, wyciąg z wąkrotki)
Tyle od wewnątrz.

Na zewnątrz też przypuściłam atak.




Namiętnie, 3 razy w tygodniu stosuję peeling kawowy, który sprawdza się rewelacyjnie w walce ze skórką pomarańczową, ze względu na kofeinę i cynamon. Oprócz tego nakładam różnego rodzaju antycellulitowe mazidła. Obecnie stosuję te od Eveline i szczerze mogę je polecić. Są wydajne, dobrze się nakładają, szybko wchłaniają i co najważniejsze- działają. Tylko i wyłącznie dzięki nim nie pozbędziemy się problemu, ale świetnie napinają, ujędrniają, wygładzają i nawilżają skórę. Bardzo ważne jest codzienne ich stosowanie. Chociaż producenci zalecają dwukrotną aplikację w ciągu doby- rano i wieczorem, ja stosuję je tylko raz dziennie- na noc. 
Dieta, suplementy, kosmetyki dadzą nam niewiele jeżeli czynnie będziemy uprawiać jedynie skakanie po kanałach. Cellulit od tego nie znika, opona też nie. Trzeba zakasać rękawy, wskoczyć w dresik i wyciskać poty. Niestety.
W moim przypadku np. bieganie, monotonne zestawy forsujących ćwiczeń są na krótką metę, bo bardzo szybko się zniechęcam. Dlatego przejrzałam internet, you tube i wybrałam takie formy aktywności fizycznej, przy których mam niezłą zabawę.
Odkryłam filmiki Fitappy, z którą robię 6 Weidera. Codziennie, ale trochę zmodyfikowaną i dostosowaną do mojej kondycji i niedomagań. Oprócz tego wygrzebałam na jej kanale ćwiczenia na pośladki, uda, ramiona i rozciągające. Dziewczyna ma pojęcie o czym mówi i udziela pomocnych wskazówek. Zajrzyjcie;)
Na początku było ciężko- czułam się wręcz wyczerpana. Nikt nie mówił, ze będzie łatwo, lekko i przyjemnie. Jednak po jakichś 10 dniach organizm się przyzwyczaił, a po 6 tygodniach sam domaga się wysiłku fizycznego.
Może zauważyłyście na zdjęciu zwykłą folię spożywczą i zastanawiacie się po cholerę mi ona. Otóż, pozwala mi ona skutecznie pozbywać wody z organizmu i całkiem nieźle wspomaga ujędrnianie ciała. Owijam nią sobie brzuch i uda i kręcę hula hop. Tak, tak zabawka z lat dziecięcych wróciła do łask.  Dosłownie "zabawka", bo swoje hula hop kupiłam w sklepie z zabawkami za piątaka.


I wiecie co, ten sposób naprawdę działa. Ćwiczę tak trzy razy w tygodniu do momentu, aż folia nie zacznie zsuwać się z nóg, czyli około 20 min.  Może nie straciłam dzięki temu nie wiadomo ile centymetrów w pasie czy w udach, zresztą na tym w ogóle mi nie zależy, ale skóra w tych miejscach jest znacznie jędrniejsza i zdrowiej wygląda.
Do tych wszystkich ćwiczeń dołączam taniec, a w zasadzie coś co z założenia tańcem być powinno, a niekoniecznie jest w moim wykonaniu. Na you tube z łatwością można znaleźć kursy: tańca brzucha i salsy. Ja właśnie w taki sposób się uczę. Co z tego mam, oprócz mięśni? Może się to komuś wydać śmieszne, ale kobiecość- inaczej się poruszam, mam większą świadomość swego ciała, większą koordynację i balans. W końcu poznałam swoje ciało i jego możliwości. No i sprawia mi to przeogromną przyjemność, a przez to bardziej chce mi się chcieć.
Staram się ćwiczyć minimum 5 razy w tygodniu po około 40- 60 min, różnorodnie łącząc ze sobą wszystkie te ćwiczenia, coby się nie znudzić. Czy widzę rezultaty? A jakże, gdyby ich nie było dawno wróciłabym na wygodną kanapę.
Co osiągnęłam przez te 7 tygodni?
-  pozbyłam się boczków i połowy opony ( 6 Weidera- już po tygodniu są pierwsze WIDOCZNE efekty)-  wiem że będzie bardzo trudno ją totalnie zlikwidować
- cellulit na udach widoczny jedynie przy solidnym ściśnięciu skóry
- cellulit na pośladkach niestety ma się bardzo dobrze
- ogólny stan skóry uległ znacznej poprawie- gładka, dobrze napięta
- sylwetka wygląda znacznie lepiej, jest smuklejsza i mam talię!!!!!
- lepiej się czuję
- mam więcej energii
- bardziej się wysypiam, chociaż krócej śpię budzę się rześka i wypoczęta
- pomimo tego, że spalam tłuszcz i kalorie przybieram na wadze. Mam nadzieję, że to mięśnie tyle ważą..... nie no, to na pewno mięśnie;)

Krótko mówiąc: warto się trochę pomęczyć dla siebie, dla zdrowia, dla zazdrosnych spojrzeń "pseudo- przyjaciółeczek";)
Wiem, że najbardziej pociągający jest mózg, ale niezła figura w niczym nie przeszkadza. Najważniejsze aby dobrze czuć się z samym sobą, być zdrowym i nie dać się zwariować.
Wojny o boskie ciało jeszcze nie wygrałam. Na razie zwyciężam bitwy, ale to dobry początek. Trzymajcie za mnie kciuki;)
A jak to wygląda u Was?

32 komentarze:

  1. Zmotywowałaś mnie :P od dziś rzucam lody Biscotta i zmykam pobiegać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) no to cieszę się przeogromnie;) trzymam kciuki;)

      Usuń
  2. tez mam Detocell i musze zaczac cos sie ruszac, bo lato blisko... a ja wygladam jak ksiezyc w pelni ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno przesadzasz;) ale faktem jest, że detocell nie przynosi rezultatów bez ruchu. sprawdziłam w swojej naiwności;)

      Usuń
  3. ja zaczęłam swoją walkę jakiś czas temu a dokładniej w lutym. jestem bardzo zadowolona i myślę że z wyjściem na plaże nie będzie problemu w tym roku:)
    trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a Ty;) no to nie pozostaje mi nic innego jak zzielenieć z zazdrości;)

      Usuń
  4. Ja ciągle walczę :)
    Co do hula hop, myślałs o kupnie tego nowego z wypustkami?
    Czy to Ci wystarcza? :)
    Bo chce kupić w najbliższym czasie i nie wiem czy zainwestować lepiej trochę więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz co- nie, nie myslałam. ja mam często słomiany zapał i doszłam do wniosku, że na początek to mi wystarczy.

      Usuń
  5. O maaaaj:) To się nazywa kompleksowe podejście..brawo, pełen szacunek...
    chociaż nigdy nie zrozumiem jak można chcieć przytyć :* (zawsze o to toczę słowne potyczki z moją koleżanką nota bene ulubioną z pracy)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj można, można;) może i nawet specjalnie nie było potrzeby, ale jak się słyszy milion razy " o Boże jaka ty chuda jesteś" od ciotek wielkich jak.... no... o rubensowskich kształtach, to w końcu zaczynasz wierzyc w to co mówią;)

      Usuń
  6. oj warto warto sie tak troszkę pomęczyć, ale ja jestem z natury leniem i kurcze często sobie odpuszczam a bo zmęczona jestem, a bo mi sie nie chce, a bo późno pracę skońcyzłam... muszę się w końcu zmotywować do działania :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj Kasieńko nawet nie wiesz jakim leniuchem jestem ja! ale w końcu sie na siebie wściekłam, że tylko narzekam i nic z tym nie robię. zaczęłam i jakoś idzie;)

      Usuń
  7. O matko, podziwiam. :-) powinnam to przeczytać jeszcze z dziesięć razy wziąć się za siebie. Przez zimę ciut mi przybyło i nie chodzi mi o kg, tylko o wygląd. Siedziałam na tyłeczku kilka miesięcy pod rząd, to i widać efekty. Muszę po prostu poćwiczyć. :-)

    Hula hop prześliczne :D:D też mam, ale różowe w paseczki, muszę sobie przypomnieć jak się kręci :D Za niedługo przyjdzie do mnie jakiś aktywator, usuwacz czy inny spalacz tłuszczu z bingospa i też będę się owijać folią. :D Kiedyś owijałam się po peelingu kawowym (bez spłukania), ale strasznie to było męczące.

    Na szczęście ja uwielbiam wodę :-) piję ją non stop, nie wyobrażam sobie dnia, żeby się jej nie napić. Ale wiem, że można jej nie lubić. Moja mama nie cierpi pić wody, ale podejrzewam, że to dlatego, że tyle słodzi. Sypie po dwie łyżeczki cukru do kawy i herbaty, pije smakowe napoje, dlatego woda jej tak nie smakuje.

    Myślę na robieniem areobicznej 6 weidera, na razie tylko myślę intensywnie, ale może się zdecyduje :D dawno, dawno w liceum zrobiłam to i efekty były wielkie :-) tylko taki leń jestem.

    Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) czytaj czytaj i bierz do siebie Słonko. i to nawet nie chodzi o to wygląd, ale ja czuję się o niebo lepiej;)
      teraz już rozumiem czemu nie przepadam za wodą- też słodzę od cholery. według mnie kawa powinna byc czarna jak diabeł i słodka jak miód, także 2 kosteczki to normalka;)

      Usuń
  8. Ja mooooocno trzymam kciuki aby Ci sie udało!!! I od dziś ściskam je ile wejdzie!
    Nie jest łatwo, ale myślę że z czasem zacznie nam wchodzić w krew... ćwiczenia, zabiegi.... I nie będziemy mogły już inaczej. Ja już bardzo przyzwyczaiłam się do biegania, i nie wyobrażam sobie tego abym po pracy nie pobiegła przed siebie swoimi ścieżkami... ale muszę jeszcze przyłożyć się bardziej do ćwiczeń w domu, np z Ewką ;) I wszystko by było ok, gdyby nie czas, który mam ostatnio ograniczony.
    I masz rację wszystko z rozsądkiem i dla siebie.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana Maretko dziękuję Ci;) i wiesz co masz rację z tymi ćwiczeniami- mnie nosi i roznosi jak sobie nie zafunduję seryjki weidera.

      Usuń
  9. Trzymam kciuki za Ciebie i gratuluję wytrwałości w dążeniu do celu. Po takim kompleksowym treningu, pielęgnacji i zmianie nawyków żywieniowych będzie super.

    Ja chodzę 2x w tygodniu na pilates i body balance. Czasami częściej. Zaprzestałam boksu bo całe ciało mnie bolało. Cellulit też mam, ale przez regularne ćwiczenia widzę, że jest go mniej. Niestety, to bujdy na resorach, że cellulit mają tylko osoby przy kości. Ja mam od zawsze. Moja mama też, a jesteśmy raczej z kategorii piórkowej.

    Kiedy robimy jakieś spotkanie, co by rezultaty obejrzeć? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja chodziłam na step i zumbę- bardzo mi się podobało, ale obowiązki pracowe zmusiły mnie do zaprzestania. i trochę nie dobrze się czułam w holenderskim towarzystwie, bo byłam traktowana jak zjawisko;)
      Katko rezultaty chcesz oglądać? hmmm.... nie wiem co mysleć;):)

      Usuń
  10. tez to pruboje, ja co wieczur robie sobie masarze,bo to jusz od lat jest rutyna...i zamiast sie odchudzac lub wariowac to lepiej uzywam czas nauczyc sie kochac samej siebie, te uczucie o plazy to kazda kobieta ma,wienc nie jestem sama:) dzienki za porade:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Grunt to zmienić nawyki na stałe a nie na kilka miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak to prawda. bardzo się staram aby tak było, ale wiesz jak to jest- czasem trudno sie oprzeć;)

      Usuń
  12. Świetna, motywująca notka :) Ja teraz pracuję nad czymś zbliżonym do Twojej "wojny o boskie ciało" ;) Staram się dobrze jeść, stosuję odpowiednie kosmetyki, jem suplementy i dbam o ruch - choć akurat na tym polu mogłoby być lepiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)dziękuję;) powodzenia życzę i trzymam kciuki;)

      Usuń
  13. Bardzo fajnie napisane i szybciutko się czyta :) Ja również próbuje jakoś walczyć z pomarańczową skórką ... Chciałabym ,żeby istaniał krem ,który od tak zredukuje cellulit :( Jak narazie stosuje krem Eveline , robiłam również ćwiczenia ,spróbuj z MelB na pośladki ;) Musze również zacząć robić pelling kawowy ,bo czeka gotowy już chyba od miesiąca :) Ja w swoim nie mam cynamonu , nie wiedziałama ,że jego również można dodać :) Mam go normalnie dorzucić ?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci;) o takim kremie to marzy chyba prawie każda z nas;) cynamon dosyp normalnie- z łyżeczkę- i dobrze wymieszaj;)

      Usuń
  14. Powodzenia w osiągnięciu celu!:) Ostatnio zauważyłam, że u mnie również rośnie "opona" i pojawił się cellulit, choć nie chodzę w krótkich portkach, toteż największy problem jest z tym pierwszym:/ Strasznie mnie to denerwuje, ale nie lubię ćwiczyć, więc na razie nic z tym nie robię. Oczywiście wszyscy patrzą na mnie jak na wariatkę, bo twierdzą, że mam płaski brzuch, ale ja widzę, jak jest. Niestety nie umiem się ograniczyć, zwłaszcza jeśli chodzi o słodycze :P Cóż, może ograniczenie frytek i innego śmieciowego jedzenia cokolwiek pomoże...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. opona to moja prześladowczyni. pozbywam się jej miesiącami a ona w ciągu tygodnia potrafi wrócić- całą szczęśliwa;)

      Usuń
  15. every time i visit here is always happy.
    thank you for sharing with this interesting post.
    hopefully benefit. sign of peace

    OdpowiedzUsuń
  16. Gratulacje, życzę dalszej motywacji :) Mnie motywacja trochę opuściła, o ile zimą ćwiczyłam sobie codziennie, o tyle teraz latem z powodu gorąca nie chce mi się ćwiczyć. Yhh..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję;) ja właśnie zima się rozleniwiam jak kocur jakiś;)

      Usuń