Na początku używałam tylko oleju kokosowego i muszę przyznać, że dawał zadawalające rezulaty. Jedank nie byłabym sobą gdybym nie namieszała, a w zasadzie wymieszała go z olejem rycynowym, w celu udoskonalenia. I w taki sposób powstała odżywka idealna- tania, o cudnym zapachu kokosa i co najważniejsze baaaardzo skuteczna.
Składniki:
- Olej kokosowy- wykazuje wysokie podobieństwo do struktur proteinowych, z których zbudowane są włosy i chroni przed ich utratą (zarówno włosy zniszczone jak i zdrowe), uzupełnia łuski włosów (stają się bardziej elastyczne) wzmacnia cebulki, zapobiega puszeniu się, zawiera magnez, potas, żelazo, witaminy z grupy B, jest skarbnicą nasyconych kwasów tłuszczowych m.in oleinowego, linolowego i laurynowego, który to ze wzgłędu na swoje właściwości grzybo i bakteriobójcze pomaga walczyć z łupieżem i podrażnieniami. Wzmacnia, regeneruje, chroni, jest też naturalnym filtrem przeciwsłonecznym. Przywędrował do nas z Azji i już wiadomo dlaczego Azjatki mają takie piękne lśniące włosy.
W niskiej temperaturze olej przybiera stałą postać masła dopiero po podgrzaniu staje się płynny.
2. Olej rycynowy- jest to najbardziej błyszczący olej roślinny, dlatego też jest składnikiem pomadek i błyszczyków. Powstaje z tłoczenia na zimno nasion rącznika pospolitego, jest bardzo gęsty, bezbarwny; pomaga chronić skórę głowy przed infekcjami grzybicznymi, pobudza cebulki do wzrostu, wzmacnia, nadaje włosom objętość, odbudowuje łamliwe, natłuszcza suche, sprawia, że są lśniące. Genialnie spisuje się jako pomoc w regeneracji rzęs, brwi, suchych skórek wokół paznokci ( w tym wypadku trzeba go lekko podgrzać). Wszystkie blondynki muszą pamiętać jednak o tym, że olej rycynowy przyciemnia włosy.
Co ja z nimi robię? Otóż rozpuszczam niewielki kawałek oleju kokosowego (w kąpieli wodnej lub po prostu stawiam w miseczce na kaloryferze) dodaję do niego 4-5 kropli oleju rycnowego ( nie więcej, bo będzie ciężko go pózniej zmyć -jest bardzo gęsty) mieszam i gotowe.
Oleje nakładam zawsze przed myciem na lekko! zwilżone włosy (spryskuję je wodą w rozpylaczu) Nabieram niewielką ilość na opuszki palców i dokładnie wmasowuję w skórę głowy oraz końcówki włosów. Masaż pozwala głębiej wnikać produktom, wzmaga ukrwienie i relaksuje. Czynność powtarzam dwa razy. Następnie wkładam czepek foliowy, wszystko owijam ręcznikiem i pozostawiam na co najmniej 2 godziny. Po tym czasie myję włosy dwa, czasami trzy, razy zwykłym, ale łagodnym szamponem ( obecnie jest to szampon dla dzieci ) i nakładam odżywkę.
Nie olejuję całych włosów, według mnie nie ma to większego sensu. Włosy są przecież martwe i najważniejsze dla ich wyglądu ma to co jemy i nakładamy na skórę głowy ( czyli to co wnika w mieszki włosowe). Olej na końcówki nakładam profilaktycznie, w celu ich zabezpieczenia, bo to one są najbardziej podatne na urazy. Taka jest moja teoria, jeśli się mylę, a mogę bo nie jestem wielką włosomaniaczką, proszę mnie poprawić i naprowadzić na właściwy tor;)
Co mi dało olejowanie?
Najważniejsza jak, we wszystkim, jest systematyczność i po 2 miesiącach cotygodniowych zabiegów mogę z satysfakcją stwierdzić, że moje włosy dawno nie były w tak dobrej kondycji. Po pierwsze nie przetłuszczają się już tak bardzo, są miękkie, błyszczące i lepiej się układają- teraz rzadko miewam bad hair day. Oprócz tego rosną jak szalone i jest ich jakby więcej objętościowo, co w moim przypadku osiągalne było jedynie modelowaniem u fryzjera ( nie są to tylko moje spostrzeżenia; moja teściowa to zauważyła, dacie wiarę!) No i rzecz najważniejsza- przestały wypadać, nawet teraz w okresie jesiennym, kiedy ten proces jeszcze się nasilał.
Pomimo tego, że z olejowaniem jest trochę zachodu i wymaga regularności, warto spróbować, bo efekty są naprawdę rewelacyjne.
Polecam zatem gorąco.
Marta
Ja też chcę spróbować oleju kokosowego, ale najpierw muszę wykorzystać moją Amlę. Pewnie potrwa to jeszcze kilka ładnych miesięcy...A może pokażesz nam swoje włosy?
OdpowiedzUsuńczytam i czytam o tym olejowaniu włosów i nie mogę się zebrać, żeby spróbować... ajj!
OdpowiedzUsuń