środa, 27 marca 2013

BeautyBox i takie tam...


Przyszedł dziś, ale w zasadzie mogłoby go nie być. Nie zachwycił.


- lusterko- kolejne? i zresztą takie same jak poprzednie.
- mydło z pilingującymi, nawilżającymi i odżywczymi składnikami, ale na bazie oleju palmowego. Fajna puszka
- fluid liner- Make Up Studio brązowo-fioletowy, dość ciekawy kolor, full size
- lakier bezbarwny- Miners, full size
- próbka perfum Womanity Thierry Mugler
- i na koniec niespodzianka- krem do rąk Eveline. Fajnie, że polskie kosmetyki wchodzą na europejskie rynki!! Czas najwyższy.

BeautyBox tym razem się nie popisał. Niczego specjalnego tu nie znalazłam. Ale wybaczam mu, bo wiem, że potrafi stanąć na wysokości zadania i sprostać moim oczekiwaniom. Oby następnym razem było ciekawiej! 

W zasadzie ciekawiej to ja będę miała od jutra;) Pewnie o tej porze będę wcinać pizzę. I tiramisu. Albo na odwrót :)


A to jedzie ze mną


- kulki Guerlain
- puder matujący Ben Nye, banana
- dobita Hoola
- i jeszcze bardziej dobity róż z Flormar, na marginesie bardzo dobry kosmetyk i tani.
- pędzle: do pudru, różu i bronzera


- końcówka płynu do demakijażu oczu L'Oreal
- ukochany DW EL
- bb cream Skin 79 Pearl czyli rozświetlacz (próbka)
- bb cream Mizon Snail Repair, będzie robił za korektor pod oczy; dobry produkt, ale do twarzy zbyt jasny, pod oczy zaś genialny (próbka)
- bb cream Ginvera i Skin 79 Diamond ( tak w razie czego; próbki)
- pomadka do ust Maybelline Color Sensational w kolorze crystal pink
- błyszczyk Essence Stay with me- my favorite milkshake
- pomadka w płynie Manhattan Soft Mat, w, cholera wie jakim, kolorze
- mój ukochany tusz do rzęs Maybelline One by One, czarny wodoodporny- nie do zdarcia
- zalotka Tweezerman
- żel do brwi bezbarwny, Avon


- żel do twarzy ślimakowy Mizon- świetny 
- olej to twarzy z nasion truskawki- ulubiony obecnie
- tonik Stenders
- krem na noc Stenders (tester)
- końcówka kremu z filtrem Caudalie
- balsam do ciała Caudalie (próbka)
- żel pod prysznic Caudalie (próbka)
- krem do rąk Mythos ( próbka)
- krem pod oczy SU:UM- moja wielka miłość


- perfumy Diesel Loverdose
- szampon Caudalie
- odżywka w spray'u bez spłukiwania BC
- i mój ulubiony lakier do włosów z Nivea

Oczywiście pasta, szczoteczka, antyperspirant i grzebień też się ze mną pakują, żeby nie było. No i ubrania, ale nie za dużo. Po co brać drewno do lasu :):) A mam zamiar sobie pozwiedzać rózne "zabytki" na przykład KIKO, Armaniego (kolorówka), Terranovę, GAP'a i takie tam.

Życzcie mi więc dobrej pogody i przyzwoitych cen, a ja postaram się Wam to jakoś, po powrocie, wynagrodzić;)

Do następnego :)


poniedziałek, 25 marca 2013

Potrzebny ci lekarz....

....powiedział mój ukochany Małżonek, kiedy zobaczył to:


No, ale same powiedzcie, czy tego jest aż tak dużo, żebym musiała się po lekarzach ciągać? Znam lepsze zawodniczki od siebie;) Zresztą czy to moja wina, że okazja była. Przecież to znaczy, że oszczędna jestem. A, że coś tam z Polski przyszło? Wielkie mi halo! Zima jest zamiast wiosny, do diaska!! Musiałam się jakoś dopieścić i umilić życie. A poza tym to wszystko jest mi potrzebne,niezbędne i konieczne! Faceci. Jak zwykle nic nie rozumieją. I nie chcą słuchać. Phi ;)

niedziela, 24 marca 2013

Essie

Namierzony na 50% przecenie. Grzechem byłoby nie wziąć.






Lakier w zamyśle producenta ma, chyba, być matowy. "Chyba" bo nigdzie nie znalazłam takiej informacji, ale po wyschnięciu błyszczący nie był i dlatego taki wniosek. Potraktowałam go więc, moim ukochanym topem Good To Go, też z Essie. Efekt taki jak widać, tylko w rzeczywistości kolor jest bardziej chabrowy. No za cholerę nie umiem zrobić takiego zdjęcia, które nie przekłamywałoby barw. Jakieś rady?

środa, 20 marca 2013

Caudalie

Caudalie to francuska firma tworząca kosmetyki na bazie wyciągu z winogron, ich pestek oraz winorośli. Antyoksydanty, resweratrol i viniferin (patenty firmy) w nich zawarte, bardzo korzystnie działają na skórę, utrzymując ją w dobrej kondycji, zwiększając jej elastyczność, jędrność, likwidując przebarwienia i zapobiegając nowym. Cera jest odżywiona, młoda i promienna. Każdy znajdzie coś dla siebie, bo firma wypuściła na rynek kilka serii odpowiadających na różne potrzeby.
W kosmetykach Caudalie nie znajdziemy parafiny,  olejów mineralnych, sls'ów, sztucznych barwników, phenoxyethanolu (środek konserwujący) i nielubianych przeze mnie bardzo- parabenów. Dodam jeszcze, że firma nie testuje na zwierzętach i wspiera czynnie ochronę środowiska poprzez np. zalesianie Amazonii. Sprzeciwia się, rabunkowemu wręcz, pozyskiwaniu oleju palmowego. Oprócz tego przekazuje 1% swoich rocznych dochodów na ekologię. Taka filozofia bardzo do mnie przemawia.


O Caudalie słyszałam jedynie w kontekście, ich słynnej już mgiełki do twarzy, Beauty Elixir, i gdyby nie to, że mój ulubiony przeciwsłoneczny Nuxe był niedostępny, to pewnie dalej nie miałabym bladego pojęcia o tej firmie. Nie czekając na uzupełnienie sklepowych zapasów kliknęłam, zapłaciłam i przyszło to:


Kupiłam w zasadzie tylko krem przeciwsłoneczny (ostatni) reszta była promocyjnym dodatkiem do zakupów. No i dobrze;) Ha! Takie niespodzianki to ja uwielbiam.
Bonus zawierał miniatury
-wody micelarnej
-kremu-sorbetu do twarzy
-lotionu do ciała
-żelu pod prysznic
-szamponu
-kremu do rąk

Dziś skupię się tylko na trzech produktach, które zdążyłam zużyć- reszta jedzie ze mną na świąteczny weekend.


Zacznę od tego, za który zapłaciłam czyli Soleil Divin Anti-Ageing Face Suncare SPF 30


Krem chroni zarówno przed promieniami UVB jak i UVA, a producent zapewnia, ze filtr jest fotostabilny i doskonale tolerowany przez skórę. Polifenole z pestek winogron strzegą nas przed przedwczesnym starzeniem. Opatentowany przez Caudalie kompleks Vinolevure odpowiada za nawilżenie, wzmacnia komórki skóry i chroni ich DNA. Produkt jest niekomadogenny i nadaje się dla każdej cery.



Krem jest dość gęsty- ma konsystencję śmietany, ale bardzo dobrze się rozprowadza. Gorzej jest, w moim przypadku, z wchłanianiem. Producent obiecuje, że pozostawia skórę matową bez klejącej się powłoki- na mojej twarzy tworzy się lekko tłustawa warstweka, która osobiście mnie wkurza, bo po prostu lśnię. Zimą  mi to jakoś specjalnie nie przeszkadza, a nawet powiem, że taka bariera przed zimnem jest pożądana. Ale latem? W upał? Nie wyobrażam sobie tego. Myślę, że mogłabym robić wtedy za latarnię.
Jeśli chodzi o makijaż to np. krem BB spływa sobie po jakimś czasie, ale cięższe podkłady kryjące, matujące ( np DW EL, Revlon Color Stay) współpracują z tym kremem idealnie. Nic się nie waży, nie roluje, podkład świetnie się z nim stapia, ale bez przypudrowania się nie obejdzie. Krem nie bieli twarzy, co czasem zdarza się takim specyfikom. Zapach jakoś nie powala- pachnie jak typowy krem z filtrem.
Produkt rzeczywiście porządnie nawilża i zdecydowanie nie zapycha. Działania anti-ageing nie zauważyłam, tym bardziej ochrony DNA (raczej trudne do zaobserwowania;))
Podsumowując: bardzo dobry krem, w moim przypadku- na zimę. Myślę, że  Te z Was, które są posiadaczkami suchych cer będą zadowolone przez cały rok.


 Vinosource Moisturizing Sorbet dosłownie powalił mnie na kolana.


Kremem tego nazwać nie można. Jego konsystencja naprawdę przypomina sorbet i w zetknięciu ze skórą zamienia się w wodnisty żel. Bardzo zaskakujące zjawisko.


W jego skład wchodzi woda winogronowa, polifenole, rumianek i kompleks wzmacniający Vinolevure.
Produkt przeznaczony jest do cer wrażliwych i raczej młodych, ale pomimo, że to nie moja półka wiekowa, chcę go mieć w pełnym wymiarze. Zachwycił mnie tym jak cudownie koił i dogłębnie nawilżał moją twarz. Świetnie się wchłaniał (do matu, żadnego świecenia), bardzo dobrze spisywał się pod makijażem i nie było ważne czy mam krem BB czy podkład. Nie zapychał, ślicznie, świeżo pachniał. Po prostu ideał wśród nawilżaczy. Być może dla mega sucharów będzie niewystarczający, ale mieszńce i tłuściochy będą zadowolone;) Muszę, muszę, muszę go mieć.

I na koniec produkt, przez który niebawem dopuszczę się zdrady-  Eau Demaquillante, lub jak ktoś woli Cleansing Water, czyli woda micelarna.


Produkt przeznaczony jest do każdego rodzaju skóry, również wrażliwej. Delikatnie, ale niezwykle skutecznie, szybko i dokładnie usuwa makijaż. Pozostawia skórę miękką, nawilżoną i co najważniejsze bardzo dobrze oczyszczoną. Nie podrażnia oczu, ale z wodoodpornym tuszem sobie nie radzi. Zresztą nie znam żadnego micela, który by to robił. Pachnie świeżo i jest wydajny- to opakowanie zużywałam około 2 tygodnie.
Do tej pory używałam namiętnie Biodermy i szczerze mówiąc myślałam, że jest niezastąpiona. Caudalie bije ją na głowę. Kilkakrotnie zdarzyło mi się stosować ją po Biodermie właśnie, jako tonik, i niestety wacik co nieco zdradzał. Nie mówię, że Bioderma jest zła, bo skłamię. Po prostu znalazłam coś lepszego i niezmiernie się z tego cieszę.
Formuła produktu jest oparta na wodzie. W składzie znajduje się m.in olej rycynowy, gliceryna i bisabolol ( wyciąg z rumianku).

Szczerze mówiąc, po tak skromnych testach, mam ochotę na więcej. I znając siebie, pewnie to "więcej" niedługo stanie dumnie na półce w łazience.
Jestem pod wielkim wrażeniem zarówno filozofii marki jak i skuteczności oraz jakości ich produktów.
Mój apetyt został rozbudzony.

sobota, 16 marca 2013

Magnetic nail polish

Jakiś czas temu.... no dobra przyznam się- w styczniu, wygrałam rozdanie świąteczne u Kasi.


Nagrodą były produkty, nieznanej dla mnie wcześniej, firmy MAX. Nie ukrywam, że największą ciekawość wzbudziły we mnie magnetyczne lakiery. Nigdy wcześniej nie słyszałam o takim wynalazku!
No, ale skoro jest kawior i miś....



Troszkę ociągałam się z ich użyciem, bo myślałam, że będzie to dla mnie awykonalne, po prostu zbyt skomplikowane.


Aplikacja lakieru okazała się banalnie prosta: malujemy paznokieć i trzymamy nad nim- w odległości kilku milimetrów, jak najbliżej, ale tak aby nie dotknąć jego powierzchni- to coś czarne, co leży z boku. I gotowe. Oczywiście prawa ręka to udręka i suche skóry muszą być:]
Zresztą same oceńcie efekt. Mnie się bardzo podoba. W każdym razie nie widziałam jeszcze czegoś takiego na paznokciach.
KASIU- dziękuję;)






niedziela, 10 marca 2013

Tag na leniwą niedzielę

Tagi, niestety, nie są moją mocną stroną, ale ten podoba mi się wyjątkowo, więc się sobie zabawię. Wy natomiast ponudzicie się trochę dzisiaj, czytając moje opowieści.
Otagowała mnie Kasia K, której serdecznie dziękuję.
Zatem zapraszam Was do mojego domowego SPA


źródło: http://hurija-i-jej-swiat.blogspot.com
Zasady: 

Należy podziękować osobie, która nas otagowała, potem udzielić odpowiedzi na 9 pytań (pytania się nie zmieniają). Potem zapraszamy minimum 3 osoby do zabawy. W notce musimy umieścić avatar (powyżej).
1. Jak często robisz sobie domowy dzień piękności? 
Taki porządny, od stóp do głów, staram się zrobić raz w tygodniu. 
2. Ile czasu Ci to wszystko zajmuje? 
Co poniektórzy członkowie mojej dwuosobowej rodziny twierdzą, że całą wieczność spędzam w łazience;) a tak szczerze to około 2 godzin. No to chyba jeszcze nie jest wieczność, ba! nawet do niej się nie zbliża;)
3. Jaka muzyka sprzyja Twojemu relaksowi w tych chwilach? 
Ostatnio, mniej więcej tak od roku, kocham wprost różne salsy i brazylijski folk. Także Michel Telo często gości w mojej łazience;) Wiem, wiem może to i wiocha, ale miłość jest ślepa. Udowodnione.

4. Co lubisz pić podczas swoich zabiegów?
Jakiś soczek, czasem lampka białego wina.
5. Co robisz z twarzą?
Oczywiście najpierw dokładny demakijaż, peeling, maska oczyszczająca, maska regenerująca i płatki kolagenowe pod oczy. Następnie tonik, hydrolat, kwas hialuronowy, serum, krem pod oczy, olejek do twarzy (rzadziej krem), którego nakładanie łączę z delikatnym masażem.
6. Co robisz z ciałem?
Przede wszystkim rozpieszczam, bo na nie w ciągu tygodnia mam mniej czasu niż na twarz. Zaczynam od zwykłego mycia szorstką gąbką. Potem na rozgrzaną skórę nakładam czarne mydło, lub jakiś gruby peeling i usuwam martwy naskórek. Czasem nakładam maskę. Na koniec olejek, balsam, masło czy na co tam mam ochotę, krem do biustu i żel przeciw cellulitowi. 

7. Co robisz z włosami? 
Muszę przyznać, że traktuję je ostatnio trochę po macoszemu. Dla mnie najważniejsze jest to, aby były czyste, więc myję je tylko i nakładam, zazwyczaj nieskuteczną, odżywkę. Osuszam ręcznikiem i spryskuję je mgiełką, nakładam olejek na końcówki, rozczesuję pozbywając się za każdym razem 1/4 z nich i wściekła zaplatam warkocz.
8. Na co zwracasz szczególną uwagę?
Na dokładnie oczyszczenie twarzy i porządny peeling ciała.

9. Jak wyglądasz i czujesz się po?
Jak bogini ;)

10. Otaguj 3 dziewczyny do wspólnej zabawy (lub więcej)
Zapraszam wszystkie Dziewczyny, które mają ochotę się przyłączyć.


Nie chce się Wam odpowiadać na te wszystkie pytania? Nie ma problemu! Zawsze możecie opowiedzieć o tym co wyprawiacie za zamkniętymi drzwiami łazienki w komentarzach. Zapraszam.

Dobrego tygodnia.

piątek, 8 marca 2013

Kobieta

Kiedy Bóg tworzył Kobietę, pracował do pózna szóstego dnia. Przechodził obok anioł i zapytał:
-"Dlaczego tak dużo czasu poświęcasz temu dziełu?"
A Pan odpowiedział:
- "Czy zauważyłeś wszystkie szczegóły, jakie muszę uwzględnić, żeby Ją ukształtować? -Musi być zmywalna, choć nie jest zrobienia z plastiku, mieć więcej niż 200 ruchomych części, które maja być wymienialne i musi ona funkcjonować na wszelkiego rodzaju pożywieniu; musi być zdolna objąć kilkoro dzieci na raz, przytulic tak aby uzdrowić co jest do uzdrowienia- od stłuczonego kolana do złamanego serca, a to wszytko musi zrobić tylko dwiema rękami.
Anioł był pod wrażeniem.
-"Tylko dwiema rękami ?! Niemożliwe!! I to jest model standardowy? To jest zbyt wiele pracy jak na jeden dzień...jurto dokończysz"
-"Nie będę czekał do jutra"- rzekł Bóg- "Jestem już tak bliski ukończenia tego dzieła. Stanie się najmilsze memu sercu. Wiesz, że Ona sama siebie leczy kiedy zachoruje i potrafi pracować 18 godzin dziennie ?"
Anioł podszedł bliżej i dotknął Kobiety.
- "Ale uczyniłeś Ja taka miękką Panie"
- "Jest miękka"- powiedział Bóg."Lecz uczyniłem Ja także silną, nawet nie wyobrażasz sobie ile potrafi znieść i ile pokonać"
- "Czy ona potrafi myśleć Panie?"- zapytał anioł
- "Nie tylko potrafi myśleć, ale i przekonywać i pertraktować"- uśmiechnął się Bóg.
Anioł dotknął policzka Kobiety....
- " Panie zdaje się, że to dzieło przecieka. Za dużo ciężarów na nie nałożyłeś"
- "Ona nie przecieka... to łza"- poprawił Pan anioła.
- "Łza?? A co to takiego?"- zapytał anioł
Pan odpowiedział:
- "Łzy są Jej sposobem wyrażania smutku, wątpliwości, miłości, samotności, cierpienia i dumy".
 To zrobiło duże wrażenie na aniele:
-" Panie jesteś geniuszem!! Pomyślałeś o wszystkim! Kobieta jest naprawdę cudowna!"
Rzeczywiście jest. Kobieta posiada siłę, która zadziwia mężczyznę. Potrafi Ona radzić sobie z kłopotami i dzwigać ciężkie brzemię. Ma w sobie miłość, szczęście i przekonania. Uśmiecha się kiedy chce Jej się krzyczeć, śpiewa, gdy chce Jej się płakać, płacze kiedy jest szczęśliwa i śmieje się, gdy się boi.
Walczy o to, w co wierzy. Sprzeciwia się niesprawiedliwości. Nie akceptuje "nie" jako odpowiedzi, kiedy widzi lepsze rozwiązanie. Daje z siebie wszystko, aby Jej rodzinie dobrze się wiodło. Zabiera swoją przyjaciółkę do lekarza, kiedy się o nią martwi. Jej miłość jest bezwarunkowa. Płacze, kiedy Jej dzieci odnoszą sukces. Jest szczęśliwa, kiedy wiedzie się Jej przyjaciołom. Cieszy się, kiedy słyszy o narodzinach czy weselu. Boli Ją serce, gdy umiera ktoś z rodziny, lub bliski przyjaciel. Ale znajduje siłę, by żyć dalej.
Wie, że przytulenie i pocałunek mogą uzdrowić złamane serce.
Ma tylko jedną wadę:
Zapomina ile jest warta.


 Wszystkiego dobrego Kochane :*
Chyba nic więcej nie trzeba dodawać :)

środa, 6 marca 2013

Bio Oil

Gościem dzisiejszego posta będzie, na co sam tytuł wskazuje, olejek Bio Oil. W zasadzie to on zapoczątkował mój pociąg do produktów tego typu. Miłość trwa nadal, choć często go zdradzam, lubię jednak kiedy jest w pobliżu.


W Holandii produkt ten jest hitem i chyba nie znam żadnej Holenderki, która go nie stosowała, a już na pewno stoi na pólkach u tych, które spodziewają się dziecka. Bo ten olejek z założenia ma być remedium na główne problemy, z którymi boryka się nasza skóra, zarówno ta na twarzy jak i na całym ciele. Czyli ma działać na:
- rozstępy
- przebarwienia, również te spowodowane hormonami
- blizny
Powinien też
- działać przeciwzmarszczkowo
- wyrównywać koloryt
- wygładzać
- nawilżać
- uzupełniać naturalną barierę lipidową naskórka

 Oczywiście producent podkreśla, że wszystko to możemy osiągnąć przy regularnym (codziennym?) używaniu przez okres nie krótszy niż 3 miesiące.
 Rzućmy okiem na skład:


Bio Oil tworzą olejki m. in
-lawendowy
-rozmarynowy
-rumiankowy
-słonecznikowy
ekstrakt z nagietka,  witamina E oraz A
Jednocześnie produkt zawiera przełomowy, enigmatycznie brzmiący PurCellin Oil. Poszperałam więc i okazało się, ku memu wielkiemu zdziwieniu, że jest to syntetyczny odpowiednik wydzieliny z gruczołu kuprowego kaczki. Kaczka używa jej na pióra, aby nie nasiąkały wodą, a tutaj stosuje się go po to , aby uzyskać produkt w postaci olejku, ale o bardzo lekkiej, nietłustej konsystencji. Dzięki temu Bio Oil jest lepiej i szybciej absorbowany przez skórę, a substancje w nim umieszczone działają skuteczniej.

Na pierwszym miejscu składu mamy parafinę a tuż za nią isopropyl- dwa składniki, które mogą być komadogenne, ale są jednocześnie doskonałymi emolientami. Podchodzę do nich bardzo ostrożnie, bo mam tendencję do zaskórników, jednak w tym przypadku zaufałam producentowi i jego zapewnieniom o niekomadogenności.Wnioskuję też, nie wiem czy nie błędnie, że są one jakoby częściami składowymi PurCellin Oil, bo w składzie nie widzę niczego takiego jak "purcellin", a coś chyba musi go tworzyć ;)

Delikatne kontrowersje może wywołać wit A zawarta w produkcie. Bio Oil jest polecany kobietom w ciąży (rozstępy), a powszechnie wiadomo, że nie jest ona wskazana w stanie błogosławionym. Uspokajam więc: chodzi przede wszystkim o wit A w tabletkach lub czystą, która przenika do krwi. Nie wiem ile musiałoby być jej i w jakim stężeniu w tym kosmetyku, aby się dostać do wewnątrz organizmu. Do tego jest to pochodna wit. A, całkowicie bezpieczna. Producent zrobił badania.


 Właśnie od tego produktu zaczęły się moje eksperymenty z olejami, czyli mogę śmiało powiedzieć, że bardzo się polubiliśmy. U mnie dobrze sprawdza się do twarzy - chociaż zam lepsze- i genialnie do ciała. Moim głównym problemem są czerwone, drobniutkie krostki pojawiające się, na szczęście coraz rzadziej, na udach. Ten olejek świetnie sobie z nimi radzi i to bardzo szybko, w zasadzie dwa dni wystarczają na pozbycie się ich. Nie wiem czy działa na rozstępy, bo ich po prostu nie mam, ale znam kobiety które smarowały nim tylko brzuch i piersi w czasie ciąży i rozstępów nie mają. No, przynajmniej tak mówią, i nie wiem czy to wiarygodne zródło informacji. Co do blizn to stosowała go moja Mama na pooperacyjną bliznę na piersi i teraz naprawdę prawie jej nie widać. Widziałam przed i po- zresztą sama kupiłam jej ten olejek.
Bio Oil bardzo dobrze nawilża, wygładza i ujędrnia. Zawsze zabieram go na wakacje- cudownie koi opaloną skórę. Nie dopuszcza też do przesuszenia, które u mnie czasem się zdarza po kąpielach słoneczno- morskich. Ogromnym jego plusem jest to, że mogę zastąpić nim balsam nawilżający, ujędrniający i ten po opalaniu.
Nakładam go na lekko wilgotne ciało, wmasowuję i gotowe.

Od czasu do czasu funduję swojej twarzy miesięczną kurację Bio Oil'em. Dłużej nigdy nie wytrzymałam ;) Nie dlatego, żeby się nie spisywał, po prostu się nudził;). Stosuję na noc, dosłownie dwie krople, które najpierw  rozcieram w dłoniach, a następnie przykładam do twarzy i delikatnie dociskam. Efektem jest świetnie nawilżona, miękka i delikatna skóra. Nigdy mnie nie zapchał, a wręcz przeciwnie- pomagał zniwelować drobne niedoskonałości. Niestety nie zauważyłam spektakularnego działania przeciwzmarszczkowego, ale cera jest napięta, ujędrniona, nawilżona więc i zmary mniej widoczne. Przynajmniej tak mi się wydaje. I proszę nie pozbawiajcie mnie tego wrażenia ;). Jenak żeby nie było za pięknie, nie zauważyłam, choćby minimalnego zniwelowania, znienawidzonego serdecznie przeze mnie przebarwienia na czole. Zresztą jego nic nie rusza i już się z tym pogodziłam, ale byłoby miło gdyby Bio Oil zadziałał.
Olejek ma rzeczywiście lekką konsystencję. Nie jest tłusty, dobrze się rozprowadza, szybko wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Moim zdaniem jest wydajny- zawsze kupuję najmniejsze opakowanie ( 60ml) i mam go na jakieś 6- 7 tygodni.
Zapach delikatny kwiatowy, dość przyjemny, niezbyt intensywny powinien przypaść do gustu większości z Was.

Wiem, że Bio Oil ma różne opinie. Jedne go kochają i nie mogą bez niego żyć, a inne twierdzą, że nie robi nic i jego wszechstronność to chwyt marketingowy. Może i nie uwielbiam go do szaleństwa, ale uważam, że jest na pewno wart uwagi. Nie mam co do tego wątpliwości.
Zgadzacie się za mną, czy raczej nie macie miłych z nim doświadczeń?